Ciężko tak zainteresować czymś człowieka w dzisiejszym świecie...
Każdy zabiegany i skupiony na swoim...
Mimo wszystko próbuję a jakikolwiek odzew czy komentarz będzie dla mnie najcenniejszą wskazówką.
Jestem prawie czterdziestoletnią kobietą. Mam kochającego męża i dwójkę wspaniałych dzieci (wstęp banalny...). Zamieszkujemy mniej rozwinięty obszar Polski, ale jak mówią "zdrowszy" - Mazury. Jest to ważna informacja, o czym przekonacie się później.
3 lata temu u mojego młodszego dziecka zdiagnozowano tzw. "perlaka" - dokładnie perlaka wrodzonego obu uszu i właśnie o tym głównie będzie mój blog, a przynajmniej jego początek, bo znając samą siebie w miarę kolejnych wersów odbiję trochę od tematu:)
Minęło sporo czasu a my z mężem nabraliśmy doświadczenia i dystansu, dlatego pomyślałam, że ta moja opowieść może zwyczajnie komuś pomóc. Ale do rzeczy:
Daniel słabo słyszał, tzn. ja uważałam, że słabo słyszy. Lekarze twierdzili, że wszystko w porządku, a panie w przedszkolu, że taki wiek, że syn mnie lekceważy. Mnie jednak to nie przekonywało, chciałam poznać przyczyny tego niedosłuchu. Wspólnie z mężem szukaliśmy ich tak dwa lata, jeżdżąc od lekarza do lekarza. Daniel miał wtedy 3 lata. Gdy ukończył 5 lat postawiono nam diagnozę. Dwa lata za późno. Zdarzało się, że słyszałam, że aparatura do badania słuchu się zepsuła, bo to niemożliwe albo, że w takiej sytuacji należy łykać rutinoscorbin....Teraz mówię (piszę) o tym już spokojnie, wcześniej emocje były nie do opisania.
Nie było wieczoru, byśmy nie przeglądali internetu w poszukiwaniu informacji na temat perlaka. Nie było wieczoru bez łez i bezsensownych pytań, ale też kłótni i głupich zachowań wynikających po prostu z bezradności. Zostaliśmy z tym sami, z chorym młodszym dzieckiem i tym zdrowym, które również bardzo nas potrzebowało. Dopadały nas na przemian uczucie niemocy i wzmożonego działania. To był początek 2015 roku.
Dzień dobry . Jestem emerytką i mam perlaka [podobno] ,wyznaczony termin operacji ,ale ...... obawiam się tego , znieczulenie ogólne , sam fakt cięcia na głowie ,,,, już jestem na nie .może prześpię się z tym i będzie łatwiej podjąć decyzje .
OdpowiedzUsuńDzień dobry:)
OdpowiedzUsuńprzepraszam, zaniedbałam się w prowadzeniu bloga. Miałam chyba chwile wątpliwości czy warto, czy to ma sens...Ale teraz wiem , że tak. Dostałam dwa komentarze, w tym jeden od Pani. I to mnie cieszy.
Co do operacji...my z synem nie mieliśmy wyboru. Lekarz stwierdził, że jest to zabieg ratujący życie dziecka i po prostu ustalono termin jego wykonania. Nie usuwane perlaki powodują coraz to większe szkody w organizmie. Baliśmy się okropnie, ale przeszliśmy przez to razem. i to nie koniec naszych zmagań, bo na ten maj mamy wyznaczona koleją operację i już mamy o czym myśleć.
Wiem, że się Pani boi. To normalne. Cięcie za uchem nie jest aż tak wielkie. Po tygodniu zdejmuje się szwy i rana się goi. Pozostaje mała blizna. Ważne by w całości usunąć perlaka i by on nie odrastał. Proszę ze mną pisać, jeżeli tylko ma Pani chęć. A być może jest Pani już po operacji?
Pozdrawiam!
Magda Domurad